List Weroniki po turnusie w sierpniu 2015
List Weroniki po turnusie w sierpniu 2015 roku
„To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia...”
Nazywam się Weronika pochodzę z Mysłowic, aktualnie mieszkam w Bytomiu. Mam 21 lat. Kilka słów o tym co robię w życiu. Studiuję Dietetykę na Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach. I właśnie z tym wiążę swoją dalszą przyszłość, robię to co kocham choć długo zastanawiałam się czy mój wybór był trafny, czy jednak nie postąpiłam zbyt pochopnie? Jak ja, jako osoba jąkająca się mam sobie radzić z wyzwaniami, które płyną z tego zawodu? A mianowicie ciągła mowa. Porozumiewanie się z zespołem lekarzy, ale przede wszystkim z pacjentem.
Jak dam sobie radę? Jak przeprowadzę poradę dietetyczną? Ciągłe pytanie w głowie- „JAK?!!!”.
JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO
Zaczęłam się jąkać jako 7 latka, a wszystko przez moich rówieśników wyśmiewających się ze mnie. Dzieci potrafią być bezwzględne, nie przejmują się jak możesz się czuć . Przekonałam się o tym na własnej skórze. Zostałam upatrzona jako „ kozioł ofiarny”. Nieśmiała, zamknięta w sobie, to przecież doskonały cel, bo nie będzie się bronić.
Jednak z moim problemem nie podzieliłam się z nikim, co było błędem. Bo jak 7. letnia dziewczynka miała poradzić sobie sama? Ale zrozumiałam to dopiero teraz, a jednak ciągle działam w ten sam sposób. Moje problemy są tylko moje i rozwiązuję je sama. Przecież nikt mi nie pomoże...
Ale wracając do początków jąkania. Zaczęło się od niegroźnego powtarzania sylab i „podkręcenia” tempa mowy. A później wielkie załamanie. Cisza przez cały miesiąc. Pamiętam ten stan, gdy otwierałam usta a psychiczna blokada nie pozwalała mi wydobyć z siebie słowa. Izolacja od szkoły, nauka w domu i niekończące się wizyty u logopedy, który nie mógł mi pomóc bo nic nie mówiłam. Wreszcie psycholog, który powoli mnie odblokował. Pierwsze słowa i... jąkam się.
Każde słowa wypowiedziane z wielkim blokiem, zacinaniem się, powtarzaniem sylab, i przeciąganiem poszczególnych samogłosek. Po prostu koszmar. Powrót do szkoły, do osób przed którymi czułam lęk był kolejnym strasznym przeżyciem. Niestety wyśmiewania się ze mnie nie było końca. Przecież znowu byłam „inna”, co nie wpływało pozytywnie na moją mowę.
Ale dzięki pomocy rodziców, rodzeństwa i nauczycieli powoli wracałam do mojej dziecięcej normalności. Ale jąkania nie dało się usunąć tak łatwo.
SZKOŁA PODSTAWOWA I GIMNAZJUM
Dalsze lata szkoły podstawowej i gimnazjum sprawiły, że zostałam zaakceptowana przez rówieśników. Moje jąkanie było czymś stałym i niezmiennym do czego wszyscy się przyzwyczaili. Każdy wiedział o moim problemie. Dlatego ja również zaczęłam mniej krytycznie na siebie patrzeć. Skoro inni mnie akceptują może pora, bym i ja zaakceptowała moje jąkanie. Oczywiście dalej uczęszczałam do logopedy, lecz terapia nie powodowała żadnych postępów. W szkole podstawowej moja dziecinna nieświadomość sprawiała, że ciągle chętnie nawiązywałam nowe znajomości i brałam czynny udział w lekcjach, jednak w gimnazjum mój lęk spowodowany mówieniem zwiększał się coraz bardziej. W kolejnych latach jąkanie było dla mnie coraz bardziej uciążliwe, zwiększyła się moja świadomość, bardziej zaczęło mnie interesować to co ludzie o mnie pomyślą.
LICEUM I MATURA
I w końcu liceum. Dla niektórych to najlepsze lata i nawiązania znajomości na całe życie. Ale nie dla mnie. Po tym jak w szkole podstawowej udało mi się postawić trzy kroki w przód, tak w liceum znów dwa kroki w tył.
Obca klasa, żadnej znajomej twarzy, która dałaby mi wsparcie. Logopeda już „zrobił co mógł”, a moje jąkanie stawało się coraz bardziej ukryte. Nie wypowiadałam swoich poglądów czy opinii na forum. Rozmowy z koleżankami również strasznie trudne, dlatego stałam się klasową samotniczką. A każdy kolejny dzień to coraz większy stres. Odpowiedź ustna czy przedstawienie się stało się ogromnym problemem. Ciągła gonitwa myśli, czy zostanę wyrwana do odpowiedzi, czy ktoś mnie o coś zapyta, to życie w ciągłym napięciu. Co wtedy zrobię?
Każdy z osób jąkających się, zna ten stan który towarzyszy osobom przed rozpoczęciem mówienia: szybsze bicie serca, drżenie rąk i mózg pracujący na najwyższych obrotach. Kilkakrotne sprawdzanie czy wypowiadane zdanie lub fraza nie sprawi mi problemu, czy każde słowo jest „bezpieczne”. A jeśli nie byłam pewna jakiegoś słowa szybko musiałam znaleźć jego synonim, lub jakoś je obejść. Często również udawałam, że zapomniałam co chciałam powiedzieć lub nie znam odpowiedzi na pytanie, by odwlec lub zapobiec mówieniu na forum.
Początek lekcji to już stres „ Przecież będzie sprawdzana obecność”. Ciągłe powtarzanie w myślach słowa „Jestem”, by w odpowiednim momencie wypowiedzieć je na głos, by nie być zaskoczoną, co oczywiście nie zawsze się sprawdzało.
Matura ustna z języka polskiego i języka angielskiego, to stres nie do opisania. Czas przedłużony do 30 minut, a to i tak za mało na wygłoszenie przygotowanej prezentacji. Ciągłe zacięcia i zająknięcia. Ale udało się- Zdałam!. Opuszczam mury liceum i zamykam te trzy lata mojego życia.
ZŁAPAĆ ODDECH
Upragnione najdłuższe wakacje w życiu- prawie 5 miesięcy . Spędzenia czasu w domu z najbliższymi, pozwoliło mi się wyciszyć i uspokoić zszargane nerwy. W końcu odzyskałam spokój ducha. Cudowna atmosfera w domu sprawiła, że moje jąkanie w domu było już tylko sporadyczne, a mówienia poza domem unikałam jak ognia. Myślałam. Po co? Przecież może mnie ktoś wyręczyć.
KOLEJNY PIERWSZY RAZ
Początek roku akademickiego, czas stawić czoła rzeczywistości. Nowe miasto, nowi ludzie, nowy start, dało mi poczucie anonimowości. Nikt mnie nie zna, nie wie, że mam problem z niepłynnością mowy. Zawarcie nowych kontaktów dodało mi skrzydeł. Niestety pierwsza prezentacja przed 20. osobową publicznością zmyła pozory mojej „normalnej” mowy. Szept w sali, współczujące spojrzenia, paraliżujący lęk, chęć ucieczki i pierwsza myśl „znowu to samo, znów nie zostanę zaakceptowana. Dlaczego to musi się dziać?!!!”.
Mimo akceptacji ze strony kolegów i koleżanek ze studiów mój strach przed mówieniem wcale się nie zmniejszył, wręcz przeciwnie. Większa świadomość niż w młodszych latach nie pomagała, lecz przysparzała więcej problemów. Czułam wstyd i gniew gdy się jąkałam. Czułam się gorsza. Dlaczego muszę się jąkać?!
Sama starałam się nie załatwiać niczego. Ciągłe wymyślanie pretekstów by ktoś zadzwonił za mnie czy nawet zamówił posiłek w restauracji. I jakoś dawałam radę unikać mówienia. Ale zdarzały się dni, że nie miałam się kim „wyręczyć” i zamawiałam w kawiarni to na co w ogóle nie miałam ochoty ale było to „bezpieczne” do wypowiedzenia. Zanim sama wykonałam gdzieś telefon, kilkanaście razy zaczynałam połączenie i natychmiast kończyłam, mówiłam sobie- jeszcze nie teraz, jeszcze chwila, jeszcze przemyślę wszystkie kwestie... Telefon, który zajmuje kilka minut, mnie zajmował dwie godziny. Wyjście na zakupy to tylko sklep samoobsługowy mimo, że znajdował się dużo dalej od mojego mieszkania. Wyjścia do apteki, czy kupno biletu na autobus to niewyobrażalny lęk.
SYTUACJE, KTÓRYCH NIE MOŻNA UNIKNĄĆ
Najgorsza rzecz, która towarzyszy mi od wielu lat, i od której nie ucieknę to wypowiadanie się na forum gdy zostanę o to poproszona, przeczytanie na głos wskazanego fragmentu, rozmowa z pacjentem w szpitalu, prezentacja przygotowanego referatu. Lecz mimo dokładnego przygotowania się do tematu i chęci podzielenia się swoimi informacjami, po prostu nie daję rady. Stres nie do opisania. Co będzie, jeśli znowu będę się jąkać?
Staję na środku i ... długa cisza. By w końcu wypowiedzieć pierwsze zdanie. Wtedy od razu pojawia się blok. A w myślach modlę się, by mój koszmar się skończył, bym mogła już usiąść w rogu sali. Znowu się nie udało. Nie powiedziałam tego co chciałam, tylko skróciłam wszystko tak jak tylko się dało, bym nie musiała mówić nawet minutę dłużej niż to konieczne.
Czym bardziej się stresuję tym bardziej się jąkam, a czym bardziej się jąkam tym bardziej się denerwuję.
W sytuacjach, w których tylko mogę po prostu milczę lub mówię prostą do wypowiedzenia dla mnie kwestię „nie wiem”. Oczywiście są pytania, na które trzeba odpowiedzieć na lekcjach w szkole czy na zajęciach na uczelni by nie narobić sobie problemów. Jednak nieproszona nie odzywałam się wcale. Po co, skoro nie muszę? -Wolę bezpiecznie milczeć.
NAJWIĘSZY PROBLEM
Każdy z osób jąkających się ma takie słowa, które zawsze przysparzają mu najwięcej trudu, są nie do przejścia. Każde słowa da się obejść, zamienić na inne. Ale w moim przypadku, los postanowił ze mnie jeszcze bardzie zakpić. Moimi „czarnymi” słowami, bo tak je nazywam były moje imię i nazwisko, czyli coś czego używamy ciągle w codziennym życiu, i nie zamienimy tego nawet gdybyśmy tego pragnęli z całego serca. Kolejne słowa to nazwa mojego kierunku studiów i miasto gdzie studiuje. A to oczywiście pierwsze pytania przy nawiązywaniu nowych znajomości. I już na początku byłam na straconej pozycji.
Dlatego zmieniłam się bardzo, stroniłam od poznawania nowych osób. Trzymałam się tylko znanych osób, przy których mój problem jakby na chwilę zasypiał by w najmniej oczekiwanym momencie mógł wybuchnąć jak uśpiony wulkan. Kiedyś zarażałam optymizmem i uśmiechem, ale zmieniłam to, przecież przyjazne nastawienie przyciąga ludzi, a ja właśnie tego najbardziej się bałam, rozmowy z obcymi, tego co sobie o mnie pomyślą? Jaką tym razem przyczepią mi łatkę?
UJAWNIENIE PROBLEMU PRZED BLIKSKIMI
Jedna prośba do osób czytających ten list, błagam WAS nie ukrywajcie problemu przed najbliższymi, rozmawiajcie z nimi o swoich lękach. Łatwiej się z tym zmierzyć razem z rodziną niż samemu. Ja popełniłam ten błąd po raz kolejny, dlatego wiem jak jest to ważne.
Ukrywałam moje jąknie przed najbliższymi mi osobami przez ponad 2 lata. W moim domu nikt nie wiedział, że problem dalej istnieje. Miałam „dwie twarze”. Radosną i uśmiechniętą, przecież w domu nie jąkałam się prawie wcale więc łatwo było mi ukryć mój problem, jakieś drobne potknięcia można było traktować jak przejęzyczenia lub zbyt szybkie tempo, przecież kto z nas mówi cały czas płynnie? Nawet osobom, które się nie jąkają przytrafiają się małe potknięcia.
I moją druga twarz- stroniąca od sytuacji, w których trzeba coś powiedzieć, ciągle odczuwającą lęk.
A przypadek doprowadził do tego, że mój umiejętnie skrywany sekret wyszedł na jaw.
Wyjście z mamą do miasta. I bardzo proste pytanie „Pani imię i nazwisko” i wtedy nastąpił blok. Unikałam takich sytuacji przez ponad dwa lata, ale nie tym razem. Pytające spojrzenie mamy i spojrzenie ekspedientki w sklepie. Jedyna rzecz o jakiej myślałam to wyjść stamtąd, albo lepiej zapaść się pod ziemię. Przecież mój problem już nie jest tylko MÓJ, CO TERAZ?!
Rozmowa w domu, i odkrycie wszystkich kart, przyznanie się do tego, że problem magicznie nie zniknął z mojego życia. Ale ciągle w nim jest, i uprzykrza mi życie, ogranicza mnie. Dużo łez i opowieść o tym, jak stresujące jest dla mnie codzienne życie. I wspólna decyzja „Potrzebna pomoc”. Trzeba znaleźć rozwiązanie, przecież musi być ktoś, kto zrozumie, wysłucha i wreszcie pomoże.
SZUKANIE POMOCY
W Internecie znalazłam stronę Specjalistycznego Centrum Terapii Jąkania prowadzonego przez doktora Mieczysława Chęćka. Przeczytałam listy osób, które były po turnusie terapeutycznym. W każdym z listów znalazłam coś co dotyczyło również mnie. Naładowałam się pozytywną energią, tym że może los się odmieni i ktoś zdoła mi pomóc.
Na diagnozę do Pana Doktora pojechałam z mamą i siostrą. Był to dla mnie zarówno najlepszy jak i najgorszy dzień w życiu.
Najlepszy, ponieważ ktoś w końcu wyjaśnił na czym polega mój problem, że można mi pomóc. Owszem, muszę ciężko pracować i naprawdę tego chcieć. Fragmenty filmów osób zarówno przed jak i po terapii zaprezentowane przez Pana Doktora dały mi niesamowitą nadzieję i wiarę, że może się udać.
Najgorszy dzień, ponieważ najbliższe mi osoby zobaczyły jak moje ciało reaguje na jąkanie. I jak moje jąkanie tak naprawdę wygląda. Minęło dużo czasu odkąd słyszały jak się jąkam. Nie zdawały sobie sprawy ze skali mojego problemu.
Dopiero na diagnozie u doktora Chęćka dowiedziałam się również, że cierpię na logofobię, czyli strach przed mówieniem. Poziom mojego lęku był blisko granicy stopnia głębokiego. To dlatego tak bardzo bałam się i unikałam poznawania nowych osób, robienia zakupów, czy po prostu zwyczajnej rozmowy.
TRUDNE POCZĄTKI
Diagnoza i rozmowa z Doktorem Chęćkiem uświadomiły mi, że mówię stanowczo za szybko, muszę zwolnić tempo swojej mowy. Po diagnozie, zostały mi przedstawione wszystkie zasady, do których mam się stosować.
Codzienne ćwiczenia w domu i wykonywanie telefonów terapeutycznych było dla mnie ogromnym wsparciem i wskazówkami co mam poprawić, co robię jeszcze źle. Oczywiście nie we wszystkich sytuacjach zwalniałam swoje tempo i stosowałam wszystkie poznane techniki płynnego mówienia. Nie potrafiłam się niestety przełamać, w mojej głowie znowu przewijały się myśli, co o mnie pomyślą inni, jak zwolnię tempo mowy.
Dlatego z niecierpliwością i lekkim strachem czekałam na turnus terapeutyczny. I nie myliłam się, wyjazd na turnus to najlepsza decyzja. Cała kadra Terapeutów i Wolontariuszy dawała z siebie wszystko, pomagała w każdej sytuacji. Nie uczyli nas tylko technik płynnej mowy, pomagali również zmniejszyć strach przed mówieniem. Oczywiście na turnusie nie było tylko „kolorowych chwil”.
Ja przeżyłam dwa „załamania”, myślałam, że nie dam rady, że nie potrafię. Ale nie pozwolono mi się poddać i wspierano mnie. Za co jestem ogromnie wdzięczna. Mojej wdzięczności nie da opisać się słowami.
ŚWIATEŁKO W TUNELU
Turnus naładował mnie pozytywnie. Teraz wiem, że mi się uda, oczywiście jeśli dalej będę ćwiczyć i wprowadzę poznane techniki do codziennego życia. Co wychodzi mi coraz lepiej.
Cały turnus przebiega bardzo intensywnie, jest bardzo wiele zajęć. Ale wszystkie zajęcia stanowią doskonałą całość. Nauka wszystkich technik jest niezbędna na zajęciach z socjoterapii, gdzie w praktyce możemy je wszystkie wypróbować. Zajęcia te przygotowują nas do życia już po wyjeździe z Wisły. Zajęcia w grupach, gdzie zwalczamy stany logofobii są nieocenione. Lęk przed mówieniem zmniejsza się, a wypowiedź na forum już nie paraliżuje.
Atmosfera na turnusie i ludzie, których poznałam to najlepsze co mogło mi się przytrafić. Zrozumiałam, że wcale nie jestem gorsza dlatego, że się jąkam. Nie czyni mnie to człowiekiem drugiej kategorii jak myślałam przez większość mojego życia. Zobaczyłam, że nie tylko ja mam problem.
Mam wielką nadzieję, że zawarte tam znajomości przetrwają bardzo długo. Ponieważ nakręcają mnie do działania i pracy, a wzajemnie wparcie w trudnych chwilach jest bezcenne.
Korzystając z okazji pragnę podziękować Doktorowi Chęćkowi i wszystkim Terapeutom. Dziękuje Wszystkim razem jak i każdemu z osobna, za poświęcony czas i wsparcie. Gorące podziękowania również dla wszystkich Wolontariuszy, to Wy jesteście z nami cały czas. Cieszycie się razem z nami z naszych sukcesów, ale niejednokrotnie wysłuchujecie naszych żali i pozwalacie się nam wygadać.
Wszyscy razem nie pozwalacie nam się poddać. Dzięki Wam wszystkim „DAJEMY RADĘ”.
Mam nadzieję, że osoby które czytają ten list, nie mają już żadnych wątpliwości, że ta terapia, nie tylko zmienia naszą mowę na dużo lepszą, ale leczy także nasze dusze, poprawia spojrzenie na samego siebie.
Jednak jeśli dalej masz jakieś pytania to śmiało dzwoń do mnie, dźwięk telefonu już nie potęguje strachu, tylko z zastosowaniem wszystkich technik poznanych na turnusie, odbieram go i cieszę się z rozmowy. Mój numer telefonu- 798 966 870, jeśli wolisz możesz również do mnie napisać sms. Chętnie odpowiem na wszystkie próby kontaktu ze mną. Ponieważ pamiętam jak ja czekałam na wiadomości od osób po turnusie, gdy mnie jeszcze dręczyło wiele pytań.
I na sam koniec, jeszcze raz WIELKIE PODZIĘKOWANIA DLA WSZYSTKICH, zmieniliście moje życie. Jestem nową, lepszą osobą.
„NIE MÓW, ŻE NIE WARTO WALCZYĆ, KIEDY NAWET NIE SPRÓBOWAŁEŚ. LEPIEJ MIEĆ SATYSFAKCJĘ Z PODJĘCIA MAŁEGO KROKU, NIŻ ŻAŁOWAĆ CAŁE ŻYCIE, ŻE NIC SIĘ NIE ZROBIŁO.”
Weronika
Mysłowice, 09.09.2015