List Rodziców z grupy 2 - turnus 2014
List Rodziców z grupy drugiej – turnus 2014
Magda : Na obóz pojechałam z moją szesnastoletnią córką Mają. Moje obawy były ogromne. Bałam się, że nie podołamy, że zrezygnujemy, że będzie to ponad nasze siły, nie tylko fizyczne.
Mój strach minął pierwszego dnia turnusu. Tego co tam się działo, nie da się opisać w kilku zdaniach, trzeba tam być!
Przyjaźni ludzie, super atmosfera. Z innymi rodzicami wspieraliśmy się nawzajem, chętnie pracowaliśmy z naszymi dziećmi. Po części, były to dla nas wczasy:) Ciężka praca okazywała się miłym spędzaniem czasu, w którym lepiej poznawałam swoją córkę. Wsparcie Terapeutów przekroczyło moje oczekiwania, a efekty w płynności mówienia mojej córki są ogromne.
Z innymi rodzicami kontaktujemy się nadal, a nasze dzieci wspierają się dzwoniąc i pisząc do siebie.
Agnieszka : Mam na imię Agnieszka, jestem mamą 15. letniego Daniela. Byliśmy na turnusie terapeutycznym w Wiśle w sierpniu 2014 roku. Problem Daniela z jąkaniem rozpoczął się w wieku 5 lat. Mój syn jest dzieckiem dwujęzycznym i początkowo myśleliśmy, że jego zaburzenia mowy wynikają z braku słownictwa w obu językach. Niestety z roku na rok Daniel jąkał się coraz bardziej. Byliśmy pod ciągłą opieką logopedów (za granicą), ale efekty były znikome.
Daniel nie spotkał się z nietolerancją jego niepełnosprawności, nie miał problemów z rówieśnikami jak i z nauczycielami. Nigdy nie izolował się od rówieśników, próbował jak najwięcej spraw załatwiać samodzielnie, pomimo wady wymowy. Ta wada nie była dla niego wielkim problemem. Jednakże zbliżał się czas zmiany szkoły. Pojawiły się obawy, co do tego jak nowe otoczenie zareaguje na jego jąkanie. Zaczęliśmy szukać innych sposobów walczenia z jego wadą. Trafiliśmy na stronę internetową pana Dr. Mieczysława Chęćka i od razu zadzwoniłam. Umówiłam nas na pierwsze spotkanie i to był strzał w dziesiątkę. Już po pierwszej konsultacji Daniel poczuł, że można mówić płynniej. Był z tego powodu szczęśliwy. Zaczął wdrażać w swoje życie zasady upłynniania mowy. Oczywiście dla Daniela było to podwójne obciążenie, ponieważ musiał wykonywać ćwiczenia w dwóch językach, ale widział efekty i walczył dalej.
Jadąc na turnus byliśmy pełni optymizmu, ale również obaw czy podołamy: ja jako osoba wspomagająca, a mój syn jako zdyscyplinowany uczestnik. Jednak okazało się, że grono terapeutyczne jest tak wspaniale zorganizowane, że od samego początku każdy z nas wiedział co ma robić. Ale nie tylko terapeuci, bo również wolontariusze, uczestnicy jak i inni rodzice byli ogromnie pomocni, każdy siebie wspierał nawzajem w trudnych momentach, a w szczególności rodzice z naszej grupy utworzyli własny" krąg wsparcia" i pomagaliśmy sobie wzajemnie. Cały czas mamy ze sobą kontakt, możemy porozmawiać o swoich radościach i smutkach. Dzieci prowadzą rozmowy terapeutyczne między sobą jak i z terapeutami i wolontariuszami. Oczywiście czeka nas jeszcze dużo pracy, ale warto było pojechać na turnus i poczuć, że jest możliwe życie bez lęku przed mówieniem.
Polecam każdemu, kto ma problemy z mową na wybór tego turnusu, gdyż pomaga on uwierzyć w siebie, własne możliwości i umiejętności. Ale również rodzice stają się silniejsi i bardziej otwarci na problemy i odczucia swoich dzieci.
Podziękowania dla wszystkich, którzy brali udział w pomocy mojemu synowi.
Marcin : Witam, na turnus przyjechałem z córką Julką, w roli opiekuna.
Pierwsza refleksja: jak w tak krótkim czasie można pomóc tym młodym ludziom, przecież oni męczą się mówieniem wiele lat? Po niespełna 2.tygodniach turnusu stwierdziłem, że muszę z pełnym szacunkiem wyrazić się o pracy, jaką włożyli w "naprawianie" naszych dzieci dr Chęciek, współpracownicy i wolontariusze. Efekty terapii okazały się pełnym zaskoczeniem, dzieci zapomniały się jąkać :)
Do niezdecydowanych: jeżeli chcesz, żeby Twoje dziecko przestało się w końcu bać wychodzić do ludzi, sklepu, szkoły, to odpuść sobie wakacje nad morzem Czerwonym i uszczęśliw swoją pociechę turnusem, będzie Ci dozgonnie wdzięczna.
Pozdrowienia dla wszystkich, a szczególnie dla "wewnętrznej grupy wsparcia".
Ola : Na turnus przyjechałam z moją szesnastoletnią córką Kingą. Przyjechałam pełna nadziei , jednak nie oczekiwałam cudu. Bo przecież ile można zmienić przez 12 dni? Teraz mogę powiedzieć: ogromnie dużo. Jestem przekonana w 100 % , że każdy uczestnik terapii wyjechał z Wisły wyposażony nie tylko we wszelkie niezbędne techniki płynnej mowy, ale przede wszystkim wzmocniony psychicznie. Udział w turnusie pomógł mojej córce oswoić lęk przed mówieniem i umocnił jej pewność siebie. Aby wygrać walkę z jąkaniem trzeba najpierw w to uwierzyć. I kiedy Kinga bez słowa protestu wychodzi zrobić zakupy, z własnej inicjatywy zgłasza się do odpowiedzi w szkole, mówi płynnie w domu, to ja uważam, że zdarzył się taki nasz mały '"cud w Wiśle". Zdarzają się też niestety drobne potknięcia, ale widząc jak pilnie ćwiczy i wykonuje zalecenia Terapeutów wiem, że mogę cierpliwie czekać na kolejne efekty. Dodatkowego optymizmu dostarczają "żywe" dowody skuteczności terapii w postaci Wolontariuszy. To, co osiągnęli, jest niesamowite.
Na koniec chciałam powiedzieć kilka słów o nas , rodzicach, i o naszej "wewnętrznej grupie wsparcia". Atmosfera była niezwykła, pełna pozytywnej energii, humoru, wzajemnego wsparcia i zrozumienia. Spędzaliśmy wspólnie każdą wolną chwilę. Nasze dzieciaki trzymały się razem i pomagały sobie wzajemnie. Turnus okazał się dla mnie i mojej córki nie tylko ciężką pracą, ale też wspaniałymi wakacjami. Kiedy przyszedł ostatni dzień niejedna łezka się polała. Minął już miesiąc od zakończenia turnusu a My (zarówno rodzice jak i dzieci) nadal jesteśmy z sobą w kontakcie. Kochani, dziękuję Wam za wszystko i do zobaczenia.
Aniela : Jadąc z dzieckiem na Turnus intensywnej terapii jąkania w Wiśle wiedziałam, że tym razem się uda. Mateusz już kiedyś uczęszczał przez rok na inną tarapię, niestety bez żadnej poprawy. Już ćwiczenia, które wykonywał w domu zadane przez dra Chęćka na pierwszej konsultacji, bardzo poprawiły jego płynność mowy. Będąc na miejscu miałam możliwość zobaczyć jak ta terapia pomogła wolontariuszom (kiedyś uczestnikom terapii) - wszyscy oni mówili medialnie. Po tej terapii również on mówi płynnie, co bardzo mnie to cieszy. Było mi bardzo żal, kiedy widziałam jak moje dziecko się męczy, gdy chce coś powiedzieć lub nie mówi nic, choć ma tyle do powiedzenia. Mateusz ma 15 lat - dorasta, chce być akceptowany przez rówieśników, a to, że nie ma już problemów z mową bardzo mu pomaga. Za to dziękuję z całego serca wszystkim, którzy mu w tym pomogli. Zyskałam także ja osobiście, zobaczyłam ile sama muszę zmienić w sposobie mówienia, przede wszystkim w zwolnieniu mowy ( nie muszę mówić 2 razy, by inni mnie zrozumieli), a tym samym daję dobry przykład dziecku. Dużym wsparciem dla mnie było poznanie innych rodziców i miłe spędzanie z nimi czasu.
Renata : Jestem mamą Michała, który w tym roku rozpoczął gimnazjum w nowej szkole. Na turnus pojechaliśmy razem, ale przyznam, że nie miałam złudzeń i w cuda nie wierzyłam. Michał nie tylko ma problemy z niepłynnością mowy, ale przede wszystkim z samą wymową. Był chłopcem, który wycofywał się z kontaktów, nie nawiązywał znajomości, miał swój świat gier komputerowych, psp, ps itp.(zwracam uwagę na czas przeszły). Jak przyjechaliśmy do Wisły, nie miał motywacji do zmian, bo nie było mu to potrzebne. Pierwsze dwa dni na każdej przerwie między ćwiczeniami "chował się" w pokoju z grą. Potem nastąpił przełom.... zauważył, że jak zaczyna mówić, to inni go słuchają, to co mówi traktują poważnie. Zaczął używać gestu upłynniającego (znał go wcześniej, ale nie stosował poza ćwiczeniami bo nie widział sensu), zaczął mówić wolniej, a co najważniejsze nie wracał w przerwach do pokoju. Na efekty nie musieliśmy długo czekać, więc jednak zaczęłam wierzyć w cuda :-). Nie byłoby jednak takiego spektakularnego efektu, gdyby nie ludzie. I w tym miejscu głęboki ukłon w stronę terapeutów, z których każdy wnosił inną jakość i wolontariuszy, bez których nie wyobrażam sobie turnusów, no i oczywiście rodziców z grupy.
Co zabraliśmy do domu???. Praktycznie wszystko, ogołociliśmy ten "szwedzki stół" do czysta. Ćwiczenia, które Michał z większą ochotą i zaangażowaniem realizuje (bo widzi sens), dużo kontaktów z osobami, z którymi może terapeutycznie rozmawiać i jak sam twierdzi - dużo większą pewność siebie, co w jego ocenie było najważniejsze. No i jak o wisience na torcie muszę teraz kilka słów o naszej grupie. Wsparcie, poczucie humoru, wzajemna troska o dzieci (cały czas funkcjonujemy jako ciocie i wujek :-)), motywacja do pracy przez cały dzień i wspólnego relaksu wieczorem (nocne Polaków rozmowy mogłyby trwać do rana, ale zawsze zwyciężał zdrowy rozsądek, no prawie zawsze). To wszystko sprawiło, że turnus jakby go nie nazwać, jednak "rehabilitacyjny" okazał się dla mojego syna najlepszymi wakacjami do tej pory, a dla mnie cudownym aktywnym wypoczynkiem. Cóż jeszcze dodać... nie ma takich słów, żeby wyrazić całą wdzięczność. Jestem przekonana (na 200%), że każdy turnus przynosi takie spektakularne efekty, że praca, którą osoba młodziutka jak również dorosła wykona zaowocuje w tempie magicznej fasoli. Jedyne, czego nie mogę zagwarantować, to tego, że spotkacie tam taką grupę jak nasza (grupa numer 2 - sierpień 2014), niepowtarzalną i cudowną (za którą już tęsknię). Ale grupę tworzą ludzie i to od Was zależy jak będziecie się czuć, szczególnie rodzice. Podpowiem tylko: obserwujcie wolontariuszy i dorosłych z niepłynnością i uczcie się od nich otwartości.
Pozdrawiam i jeszcze raz DZIĘKUJĘ!!!