List Sandry
Moje kolejne kroki do osiągnięcia sukcesu w płynnej mowie
Nazywam się Sandra, mieszkam w małej, ale uroczej miejscowości w województwie pomorskim. Jestem uczennicą drugiej klasy gimnazjum Szkoły Plastycznej w Gdyni- Orłowie. Moja szkoła jest świadomym i wymarzonym wyborem, ponieważ moją pasją jest malarstwo, rysunek oraz rzeźba. Interesuje mnie również fotografia i grafika.
Moją największą przypadłością, z którą borykam się od wczesnego dzieciństwa jest oczywiście niepłynność mowy, czyli jąkanie. Ten problem, jak wspomniałam towarzyszył mi wszędzie, w szkole, na podwórku, w sklepie oraz w domu, co w znacznym stopniu utrudniało mi normalne życie. Oczywiście od najmłodszych lat odwiedzałam kolejnych logopedów, którzy robili wszystko co w ich mocy, aby mi pomóc. Z miernym jednak skutkiem, po części z mojej, bądź nie z mojej winy. Przyjmijmy, że pracy było zbyt mało, aby terapia przyniosła zamierzone efekty. W 2005 roku moja mama dowiedziała się o terapii dla osób jąkających się, którą prowadziła Pani E. G. Oczywiście spotkaliśmy się z tą Panią logopedą, która po uprzednim dokonaniu wywiadu, przekazała nam wszystkie informacje dotyczące terapii. Turnus terapeutyczny trwał dwa tygodnie. Dzień po dniu ciężka praca, ćwiczenia oddechowe, relaksacyjne, gimnastyka oraz masaże. To wszystko poprzedzone paroma dniami milczenia, o ile dobrze pamiętam i powolny start mowy z bardzo przedłużonym tempem mowy, według mnie absolutnie nienaturalnym. Dodatkowym najbardziej dla mnie stresującym zajęciem, były dni na początku, w których wychodziliśmy na miasto z dyktafonem w dłoni, aby zaczepiać i nagrywać przechodniów. Zadawaliśmy im różne pytania, bardzo zwolnioną, wręcz flegmatyczną mową. Reakcje były różne, od bardzo tolerancyjnych zachowań, do sytuacji, gdzie ludzie po prostu mnie unikali. Muszę przyznać, że odczuwałam wówczas ogromny wstyd, zażenowanie i niechęć.
A po powrocie do domu, gdy musiałam powtarzać te ćwiczenia we własnej miejscowości zupełnie się temu sprzeciwiłam. Świadomość, że tej mowy mam używać w szkole w obecności nauczycieli, moich koleżanek i kolegów zupełnie mnie zniechęciło do tego i z czasem przerwałam tę terapię. Przestałam używać tej mowy nawet w domu, wbrew temu co mówili najbliżsi. W tym okresie po tej terapii moje jąkanie nie sprawiało mi aż takich problemów. Czasem jąkałam się mniej, a czasem bardziej. Po prostu z tym żyłam. Obracałam się w towarzystwie ludzi, których znałam od najmłodszych lat. Nauczyciele, koleżanki i koledzy znali moją przypadłość i nikt tak naprawdę nie okazywał mi z tego powodu lekceważenia, bądź innych nieprzyjemności. Z kolei ja nie przejmowałam się zbytnio moim jąkaniem, wówczas sporadycznym, choć bywały okresy, w których niepłynność mowy bardziej się nasilała. Mimo wszystko starałam się być otwarta i brałam czynny udział w różnych szkolnych przedstawieniach, konkursach recytatorskich.
Problem pojawił się wtedy, gdy ukończyłam szkołę podstawową i rozpoczęłam naukę w nowej szkole gimnazjalnej. Nowe otoczenie, nowi nauczyciele oraz zmiana towarzystwa wpłynęła ujemnie na moją mowę. Zmierzenie się z tym wszystkim spowodowało, że musiałam się uporać ze sporym stresem, co odbiło się na mojej mowie. Pierwszy semestr w nowej szkole jakoś minął, natomiast w drugim semestrze było już znacznie gorzej. W końcu rok szkolny się skończył i rozpoczęły się upragnione wakacje. Niestety wraz z nimi moje jąkanie nie minęło, wręcz się nasiliło. Jąkałam się stale, miałam straszne bloki, nawet podczas rozmowy z rodzicami nie było żadnej poprawy. Przestałam rozmawiać z ludźmi, a moje rozmowy polegały na krótkich odpowiedziach. Nie chodziłam do sklepu, nie załatwiałam żadnych spraw, nie potrafiłam nawet kupić sobie biletu. Każde spotkanie z obcą osobą było okupione ciężkim stresem, bólem żołądka, odczuciem duszności i okropnym poceniem się. Chciało mi się płakać i wielokrotnie to robiłam. Z bezsilności, z braku metody na moją mowę, z ciągłym poczuciem, że jestem gorsza i nikt na świecie nie wypowiada się tak źle, jak ja. To okropne uczucie towarzyszyło mi tak długo, że prawie uwierzyłam w to, iż jestem skazana na to jąkanie już na zawsze.
W mojej głowie wciąż siedziały negatywne myśli, obrazy, które miały miejsce w szkole wówczas, gdy się wypowiadałam. Uśmiechy na twarzach koleżanek, miny zniecierpliwienia z ich strony. I ciągły głos Pani od języka polskiego mówiący ,, mów wolniej Sandra”. A ja wtedy jeszcze bardziej się denerwowałam i przeciągała się moja wypowiedź, która powinna się już dawno skończyć. Ale opisuję to wszystko, jak można zauważyć w czasie przeszłym. Dlaczego? Bo moja niepłynność mowy minęła! I to za sprawą człowieka, którego bardzo cenię i szanuję za to, że dał mi nadzieję na normalne życie nie obarczone bagażem, jakim jest jąkanie.
Dzięki mojej mamie, która postanowiła zrobić wszystko żeby mi pomóc, spotkałam na swojej drodze Pana dr. Mieczysława Chęćka. We wrześniu pojechałam wraz z rodzicami na spotkanie z Nim, które miało miejsce w Poznaniu. Podczas cztero- pięciogodzinnej sesji diagnostyczno - terapeutycznej cały czas straszliwie się jąkałam. Pan Chęciek zalecił mi ćwiczenia, które miałam wykonywać w domu, między innymi: ćwiczenia oddechowe, ćwiczenia emisyjne oraz czytanie tekstów z przedłużonym tempem mówienia, śpiewem, pantomimicznie, szeptem i mową głośną z kontrolą wzrokową w lustrze. I ku mojemu, jak również ku zdumieniu moich rodziców wyszłam z tego spotkania wzmocniona, pełna nadziei oraz wiary, że mogę przezwyciężyć swój problem. Już od chwili kiedy zamknęłam drzwi pokoju, w którym doszło do spotkania, nie miałam bloków, nie jąkałam się, mówiłam płynnie. Wyszłam stamtąd tak, jakbym nigdy przedtem się nie jąkała. Mówiłam wolniej, ale nie przesadnie wolno, co nie budziło we mnie żadnych ujemnych odczuć. Jedynie w mojej głowie pozostał niewielki niepokój, aby ta umiejętność płynnej mowy nadal trwała i żebym niczego nie zepsuła. Po powrocie do domu intensywnie zabrałam się do pracy, podczas której wykonywałam ćwiczenia zlecone mi przez Pana Chęćka.
Po jakimś czasie zauważyłam, że mój oddech uległ znacznej poprawie, co daje mi duży komfort podczas mowy. Nie mam już duszności, a mowa nie jest dla mnie powodem stresu. Mówię płynnie w każdej sytuacji, potrafię zapanować nad kłopotliwymi wypowiedziami, chętnie biorę udział w zajęciach szkolnych, odpowiadam na zadawane mi pytania całymi zdaniami. Nauczyciele nie mogli uwierzyć w tak nagłą poprawę płynności mojej mowy uznając, iż stał się jakiś cud. A co najważniejsze porozumiewam się z rówieśnikami, bez żadnych skrupułów mając w rękach, choć raczej na ustach potężną broń, jaką jest przedłużone tempo mowy. Ostatnio nawet sama kupiłam bilet miesięczny na dojazd do szkoły, w czym kiedyś wyręczała mnie mama. Jestem bardziej otwarta w kontaktach z ludźmi, odważna i mam tak wiele do powiedzenia innym. Jestem szczęśliwa.
Zdaję sobie sprawę, że moja droga w walce z niepłynnością mowy jest długa. Ale pociesza mnie to małe, a zarazem dla mnie wielkie osiągnięcie na tej drodze, które ma teraz miejsce. Mam w sobie wielkie pokłady nowych możliwości uporania się z problemem jąkania. Ponadto czeka mnie 9.dniowy, jesienny turnus terapii dla osób jąkających się, z którym również wiążę spore nadzieje. Ten turnus będzie zapewne takim uwieńczeniem tego, co już osiągnęłam.
Na koniec chciałabym podziękować przede wszystkim Panu doktorowi Chęćkowi za ogromną pomoc i wsparcie, jakie od Niego otrzymałam. Dziękuję za ogromne pokłady nadziei oraz wiary w możliwość przezwyciężenia swoich własnych słabości. Praca Pana Chęćka oraz Jego wkład w pomoc innym jest dla mnie czymś nieocenionym. Jest takie przysłowie ,,mowa jest srebrem, a milczenie złotem”, z którym się zgadzam. Jednak dla potrzeby wyrażenia tego, co czują osoby z problemami dotyczącymi mowy, nieco zmieniłabym sens tego przysłowia. Mianowicie to, że takie osoby chciałyby, by ich ,,mowa stała się złotem, a milczenie srebrem”.
12 listopada 2010 roku Sandra (województwo pomorskie)
PS. Można do mnie pisać i dzwonić: 885 969 576;
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.